Koronkowa robota

b7806329694607.55ffe8d4143f6

Jeszcze nie tak dawno, trzydzieści, nawet dwadzieścia lat temu, każdy szanujący się dom posiadał przynajmniej dwie koronkowe serwety. Pierwsza służyła oczywiście jako obowiązkowe wyposażenie koszyczka ze święconką, który odkurzany raz w roku, przybrany w koronkową szatkę ze wspomnianej serwetki, dźwigał pisanki, cukrowe lub maślane baranki, pęta kiełbasy, kromki chleba, kawałki ciast oraz miniaturowe pojemniczki na sól i pieprz, aby w podniosłej atmosferze zostać skropionym wodą o podwyższonej zawartości pałeczek okrężnicy. Ta serweta dzieliła zazwyczaj los koszyka i widziała światło dzienne raz w roku. Góra trzy, jeśli święconka stała na stole do lanego poniedziałku. Przez pozostałe trzysta sześćdziesiąt dwa dni pozostawała w ukryciu.

Druga serweta nie widziała różnicy między dniem świątecznym i powszednim. Okrągły rok uczestniczyła we wszystkich najważniejszych chwilach domowników. Tych mniej ważnych też. Dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, pełniła dyżur na honorowym miejscu w reprezentacyjnym pokoju – leżała na telewizorze. Nie leżała sama. zwykle stały na niej kunsztowne precjoza będące dumą gospodyni domu – wytworne lampki solne, filigranowe figurki z porcelany, eleganckie wazoniki ze sztucznymi kwiatami (żeby nie zamoczyć przypadkiem telewizora), kryształowe koszyczki i misy pyszniące się świetlnymi refleksami niedzielnego słońca, a nawet niekwestionowany diament wśród tych cennych artefaktów – szklana figurka ryby będąca obiektem pożądania wszystkich entuzjastów niedzielnego rosołu przy akompaniamencie „Koncertu życzeń” i powalającego uroku Krystyny Loski.

Szklana ryba zwana popularnie „rybą na telewizor” towarzyszyła nam od zarania dziejów. Nie jest bynajmniej związana z tradycją wczesnochrześcijańską, lecz stanowi rodzaj amuletu symbolizując obfitość. Najstarszą szklaną polską rybę datuje się na drugi wiek naszej ery. Za ciekawostkę należy uznać, że wspomniana prawie dwutysiącletnia ryba znaleziona w grobie młodej dziewczyny jest najprawdopodobniej również najstarszą znaną imigrantką z Syrii. Niestety źródła nie wspominają o modelu telewizora, na którym stała, a sami archeolodzy spekulują, czy kultura wielbarska była na tyle rozwinięta, by produkować programy telewizyjne, czy też ryba stała po prostu na odbiorniku radiowym nastawionym na fale wciąż jeszcze wolnej Europy. Niestety pozostanie to na zawsze w sferze domysłów znawców epoki, gdyż nekropolia padła prawdopodobnie już w piątym wieku ofiarą grabieży. Tutaj naukowcy są zgodni, że za brak odbiorników radiowych bądź telewizyjnych odpowiada wyspecjalizowana szajka złodziei miedzi, która to miedź w ówczesnych czasach była pożądanym surowcem do produkcji brązu na popiersia, pomniki i pamiątkowe tablice.

Niestety, postęp w technice LED oraz przemyśle elektronicznym owocujący płaskimi ekranami plazmowymi sprawił, że trwająca prawie dwa tysiąclecia tradycja szybko wymiera. Telewizory o grubości książeczki do nabożeństwa na potęgę zastępują na ścianach sielskie krajobrazy z jeleniem na rykowisku, a dawne ołtarze niedzielnych obiadów dokonują swego żywota na wysypiskach odpadów niebezpiecznych. Same szklane ryby bądź lądują na strychach, bądź na internetowych aukcjach, gdzie ich ceny z roku na rok spadają. Pracownicy hut szkła z rozrzewnieniem wspominają czasy, gdy te precyzyjne dzieła sztuki stanowiły główny dochód zakładów. Obecnie pozostaje im tylko szlifowanie kryształowych kielichów, przy produkcji których doświadczony hutnik nie jest w stanie pokazać swego kunsztu, co dodatkowo pogłębia depresję tej grupy zawodowej.

Wraz ze zniknięciem szerokich obudów telewizorów oraz wszelkich ozdobnych wytworów sztuki wszelakiej zniknęło również zapotrzebowanie na koronkowe serwety. Te z telewizorów trafiły więc do tych samych szuflad, co ich wielkanocne siostry. Nie mogąc pogodzić się ze stratą codziennego blichtru rozpoczęły buntowanie swych odświętnych krajanek, a następnie za pomocą Internetu rozplatały nici buntu na kolejne domostwa wiosek i powiatowych miasteczek. Bunt zaowocował łączeniem się serwetek w gigantyczne serwety, które poczęły wypełzać z komód i kredensów, a następnie żądne słońca i atencji mieszkańców jęły pokrywać dachy i elewacje dzielnie walcząc przy tym ze ściennym grzybem i eternitem oraz stanowiąc ludową konkurencję dla ekspansywnej techniki graffiti.

Na zdjęciu – koronkowa superserweta oblepiająca dom państwa Staroszków we wsi Roszdoły pod Klętkami w powiecie zarzeckim (woj. małoposkie).

 

 

(zdjęcie z narażeniem szycia wykonała NeSpoon)